czwartek, 14 kwietnia 2016

W grupie raźniej czyli o 6 ogonkach


..."Siedmiu Wspaniałych"

Tym razem na tapetę idą panowie - a jest ich aż (a może jedynie) sześciu. To nowicjusze w naszym domu, choć nie do końca tacy najmłodsi. Ale od początku...
13 marca wybraliśmy się na przejażdżkę do Krakowa, jak się później okazało, dwukrotnie dłuższą niż początkowo zakładaliśmy (licznik przekręcił się o 180 km). Po wcześniejszym umówieniu, byłam odebrać myszki od pani Basi z hodowli myszy rasowych Mystic Rodents. Miałam od niej swojego pierwszego myszaka (również chłopaka), shs dove tan red eyed Anachiela, pochodzącego z pierwszego miotu tejże hodowli. Później był Kadis (lhsa black eyed white), a ostatni Ryan (lhs red eyed fawn). Nastąpiła kilkuletnia przerwa i ponownie zdecydowałam się na mysie ogonki. Skontaktowałam się znowu z panią Basią, a ona zaoferowała mi oddanie pod opiekę kilku jej własnych myszek nie będących już pierwszej młodości. Szczegóły nie był ustalone, miałam wybrać chłopaków na miejscu. Początkowo zakładałam, że wezmę ich 3, no ewentualnie 4, ale to max... Wróciłam z siedmioma (stąd tytuł posta). Jak już wspomniałam - panowie mają już swoje latka i niestety jeden z nich 4 kwietnia odszedł za Tęczowy Most.
Zyskał imię Maksiu. Był to sędziwy już grubasek lhsa fawn, który zajmował ostatnie miejsce w hierarchii przez co był dość pogryziony. Mimo wszystko był moim ulubieńcem z tego względu, że choć był ze mną tak krótko, już od pierwszych dni wchodził sam za rękę i na niej zasypiał. Tak czy siak podczas pobytu u mnie bardzo się zmienił, nabrał energii do życia, zasuwał po drewnianych konstrukcjach prawie tak szybko jak pozostali. Niestety czas biegnie nieubłaganie co w przypadku tak małych zwierząt widać najlepiej. Na niektórych zdjęciach pojawiających się na blogu będzie można go wypatrzyć. Pozostała szóstka prezentuje się następująco: shs lilac Szczerbatek, shs black Bambo, lhsa Zed, sh white Olaf, shs colorpoint Krzywołapek i shs red Feniks. Początki były dość waleczne - krew się lała i to ostro, szli jak tornado. W tym przypadku świetnie sprawdza się powiedzenie "czas leczy rany" - po 2 tygodniach hierarchia została ustalona, bójki ustały, futerko odrosło, a ja w końcu zaczęłam się wysypiać. 
Szczerbatek jest najstarszy, ma już pod dwa lata. Moja stadko zostało wydzielone z większego (trzynastosobnikowego), gdzie wiecznie zbierał baty. Jego futerko było więc bardzo pogryzione, wyglądało wręcz na wytrymowane, miał liczne strupy. Był bardzo wystraszony, reagował piskiem dosłownie na wszystko, włączając w to współtowarzyszy. Na szczęście w tej płaszczyźnie wiele się zmieniło. Rany się zagoiły, okrywa włosowa wygląda na bardziej spójną, a i nabrał nieco śmiałości. Dla osób nie do końca zorientowanych w umaszczeniach warto dodać, że to ten ciemno szary.
Zed (rudy z lokami, na zdjęciu widać tylko kawałek pyszczka ^.^ ) i Feniks (rudy z satynką) są nieco młodsi, mają około półtora roku. Zed to taka typowa ciapa, wiecznie śpi i w sumie wszystko mu obojętne. Nie wiem czy to przypadek, ale wszystkie moje astrexy były mega potulne. Feniksem wszyscy zachwycają się najbardziej, a to dlatego, że największy z niego wojownik i jego futerko nie zostało pogryzione, dzięki czemu zachowało typowy dla satyn blask.
Bambo (czarny), Olaf (biały) i Krzywołapek (trochę jakby syjamski) są najmłodsi, ale również mają już około roku. Znakiem rozpoznawczym Krzywołapek jest złamana w dwóch miejscach końcówka. 
Jeśli interesuje Was jakie lokum zamieszkują, co jedzą, a co najważniejsze - jak poradziłam sobie z dość intensywnym zapachem 6 mysich samców, będziecie mogli o tym przeczytać już niebawem w kolejnych postach. Stay tuned!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz